Pod kloszem technologii

Korytarz przychodni. Grupka ludzi czekających pokornie w kolejce do lekarza. Mała dziewczynka nerwowo stukająca czubkiem trzewika o nogę krzesła. Ojciec z wąsikiem w szarym płaszczu. Obok mężczyzna w eleganckim garniturze i z urzędniczą teczką. Po drugiej stronie małżeństwo w sędziwym wieku oraz kobieta, która zaraz wydepcze dziurę w podłodze przychodni. Odkładam telefon i odruchowo rozglądam się wokół. Wnętrze budynku niczym z czasów PRL-u. Mimo upływu lat nic się tutaj nie zmieniło. Kilkoro różnych, nieznanych sobie osób. Wszyscy przyszli tu w tym samym celu. Ale między nimi panuje cisza. Poza uciążliwym tupaniem dziewczynki i drepczącej nerwowo w miejscu kobiety, przerażająca cisza. Powstrzymuję się przed zadaniem pytania o pogodę. Odkładam telefon i patrzę. Dziewczynka tupie nerwowo, pisząc sms-a. Ojciec w szarym płaszczu słucha muzyki w telefonie. Mężczyzna w garniturze ze stoickim spokojem stuka rysikiem w szklany ekran. Starsza para klika w swój telefon dla seniorów. Nawet poirytowana kobieta spogląda co chwilę na telefon i ciężko wzdycha. Każdy z nich zajęty sobą.

 Cuda XXI w.

 Telefony, iphone’y, notebooki, netbooki, Ipody, tablety itp. Oto dobrodziejstwa dzisiejszych czasów. Połowy z nich nawet nie jestem w stanie wymienić. Internet – nie potrafimy się już bez niego obejść. Możemy w kilka sekund dotrzeć do każdej informacji, porozmawiać ze znajomym z Alaski czy też zmienić się w super bohatera, by zaimponować sklejonej w photoshopie długonogiej blondynce. Wszystko stworzone z myślą o ułatwianiu życia. Uciekł nam autobus i musimy zadzwonić po taksówkę? Kilkanaście lat temu poszukalibyśmy pobliskiej budki telefonicznej. Straszne? Zapewne, zważywszy na to, że dziś w takiej sytuacji przeciętny człowiek sięga po telefon komórkowy. Kto pamięta jeszcze pierwsze „cegłówki”… Wielkie i nieporęczne komórki odeszły do lamusa. W życie weszła era 2G, potem 3G, a za kilka lat usłyszymy o aparatach 10G. Komputery przywiązane do biurka plątaniną kabli i kabelków to przeszłość. Dziś chowamy nasze netbooki do plecaków, a WiFi podaje na tacy darmowy internet. Brzmi jak hasło reklamowe XXI w. skierowane do starszego pokolenia.

 Wychowanie w erze technologii

 Mimo tylu ułatwień dla człowieka, zaczynam się zastanawiać nad rzeczywistym dobrem tego cudu naszej ery. Rzeczy, które mają nam pomóc w oszczędzaniu czasu i zmartwień. Czy powinny być dla każdego? Czy powinniśmy dbać, by nie trafiały zbyt wcześnie w ręce naszych pociech? Na pytanie – „kim jest pirat?” przeciętny przedszkolak odpowiada – „to taki ktoś, kto ściąga filmy z internetu”. Ja w tym wieku powiedziałabym raczej – „ktoś z hakiem zamiast dłoni i papugą na ramieniu”. Kiedyś zamiast spędzać całe dnie przy grach komputerowych, dziecko słuchało bajek. Dziś „Piotrusia Pana” już nikt nie czyta…

Z czym zawsze kojarzony był nauczyciel? – Zrezygnowany zmierza na lekcje z dziennikiem pod pachą. Każdy chciał choć na 5 min „dorwać” ów dziennik, skreślić nieobecności i dopisać parę „piątek”. Tak, dziennik był swoistym symbolem – szkolnym zakazanym owocem. Dlaczego więc głośno rozmawiamy o komputerowych dziennikach? Już nawet w niektórych szkołach wprowadzono książki w tabletach. Poza nimi uczniowie gimnazjum dostali gotowe lektury, streszczenia i zestawy ćwiczeń. W konsekwencji żaden z nich nie ma nawet jednego powodu, by pójść do biblioteki. Czy tak powinniśmy wychowywać dzieci? W lenistwie, dostarczając im wszystkiego, co trzeba, a nawet więcej. Pokolenie XXI w. ma dorastać w przekonaniu, że wszystko można wygooglować, a PWN wyparła Wikipedia.

Po nitce do kłębka

Wszystko przychodzi łatwo, o nic nie trzeba zabiegać. Ale czy to wszystko jest nam potrzebne, czy to tylko efekt naszej wrodzonej wygody? Wszystko gna do przodu z coraz większą prędkością. Aby nie zostać zepchniętym na dalszy plan, musimy uczyć się na nowo. Musimy gonić króliczka. Najbardziej kochamy własne dzieci. Staramy się pomóc im w opanowywaniu sztuki codziennego przetrwania. Ale czy podsuwanie pod nos klawiatury od najmłodszych lat jest konieczne? Czy przedszkolak nie jest w stanie obejść się bez telefonu komórkowego i notebooka? Pragniemy dla siebie i naszych pociech wszystkiego, co najnowsze i najlepsze. Zapominamy o tym, co najważniejsze. Maszyny duszy nie mają. Czy my też jesteśmy maszynami, czy zmieniamy się w nie z każdym dniem? Dlaczego nikt już nie zagląda do bibliotek, nie pisze listów? Dlaczego to komputer i telewizja stają się rodzicami? Dlaczego nie potrafimy w przychodni porozmawiać z drugim, namacalnym człowiekiem tylko wolimy pieścić w dłoni nasze telefony? Czy razem z „cegłówkami” do lamusa odeszły też tematy o pogodzie i ludzkie „dzień dobry”?

polly

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>